Niestrudzeni pijarscy włóczędzy w Tatrach

Niestrudzeni pijarscy włóczędzy w Tatrach

Ostatni weekend przed klasyfikacją działające przy naszym liceum Szkolne Koło Turystyczno-Krajoznawcze postanowiło spędzić tak, jak tylko można najsensowniej – czyli w górach, i to w tych najbardziej honornych, czyli w Tatrach. Powód ku temu był wyjątkowy, choć smutny – doroczne wyprawy tatrzańskie, wieńczące nasze całoroczne włóczęgostwo, mają poniekąd oddać cześć  uczniowi Liceum Pijarów Kubie Ciołkowi, jednemu z współzałożycieli koła, którego dokładnie pięć lat temu, 16 czerwca 2007 roku, Tatry postanowiły zatrzymać na zawsze.

W sobotę pod opieką przewodnika tatrzańskiego i ratownika TOPR Kuby Hornowskiego, którego dalekie od standardowego nudziarstwa opowieści przez cały dzień znakomicie podtrzymywały nas na duchu, wyruszyliśmy na najpiękniejszy szlak Tatr Zachodnich – przez Dolinę Małej Łąki ku Czerwonym Wierchom. Korzystając z rzadko o tej porze roku spotykanej w Tatrach pięknej pogody, ciesząc oczy niebywałymi widokami, zdobyliśmy Kopę Kondracką (2005 m. n. p. m.) i drugi co do wysokości szczyt Czerwonych Wierchów, Małołączniak (2096 m. n. p. m.). Niezmiernie emocjonujący, miejscami niemal wspinaczkowy okazał się też powrót do Zakopanego. Nastroju nie popsuły nam ani obolałe mięśnie, ani piekąca, świeża opalenizna, ani nawet mecz, który miał być o wszystko, a okazał się – jak zwykle niestety – o honor... Do podtrzymania wysokiego morale walnie przyczyniły się rewelacyjne spaghetti autorstwa Karoliny (oklaski! oklaski!) oraz nocne posiedzenie przy gitarze, zakończone o godzinie... hm... nie bardzo oczywistej jak na wycieczkę szkolną.

W niedzielę uczestniczyliśmy wraz z rodzicami Jakuba Ciołka (którym jak najserdeczniej dziękujemy za gościnę: to oni zapewniają nam dach nad głową w czasie naszych dorocznych tatrzańskich peregrynacji) w Mszy Świętej za spokój duszy Kuby, którego odwiedziliśmy na jednym z zakopiańskich cmentarzy. Cała reszta – czyli przykrojony do naszej nienajwyższej po sobotnich wysokogórskich harcach formy spacer po stolicy Tatr – był pięknym dopełnieniem tych pełnych wrażeń dwóch dni.