W Beskidzie Niskim z SKTK

W Beskidzie Niskim z SKTK

W słonecznym październikowy weekend SKTK tradycyjnie wybrało się w Beskid Niski, aby zanurzyć się najpiękniejsze jesienne krajobrazy. Tym razem nasze drogi wiodły zdecydowanie dalej od Krakowa niż to bywało dotąd. Wędrówkę rozpoczęliśmy w Łękach Dukielskich, skąd przez skąpane w morzu opadłych liści ścieżki dotarliśmy na szczyt góry Franków . Miejsce to znane jest z rozległej panoramy na Beskid Dukielski, rozciągającej się spod pomnika upamiętniającego tzw. bitwę dukielską...

...najkrwawszą bitwę II wojny światowej stoczoną na ziemiach polskich.  Następnym punktem była Dukla. Niegdyś miasteczko  było siedzibą  potężnego rodu Mniszchów, po których ostał się zespół pałacowo-parkowy. Bardziej jednak znane jest dzięki pochodzącemu stąd bernardynowi, Św. Janowi, któremu poświęcone jest piękne barokowe sanktuarium na przedmieściu miasta. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy do ataku na szczyt dominującej nad okolicą góry Cergowej, choć jej wysokość nie musi imponować, ale stromizna północnych stoków należy do największych w Beskidach.  Trudności rekompensowane były pięknem karpackiej buczyny, wśród której przyszło nam się wspinać na szczyt, uwieńczony w dodatku wieżą widokową znakomicie poszerzającą widokowe horyzonty. Ponieważ dzień zbliżał się do końca, nie zabawiliśmy tam długo i sprawnie osiągnęliśmy cel naszej sobotniej wędrówki – chatę SKPB Lublin urządzoną w dawnej łemkowskiej chyży w Zawadce Rymanowskiej. Wieczór spędzony przy wspólnie ugotowanej kolacji, rozpalonym kominku i skutecznie reanimowanej gitarze dopełniły miary szczęścia tego dnia.

Niedzielę rozpoczęliśmy niemal o świcie. W pierwszych promieniach podnoszącego się zza wzgórza słońca ruszyliśmy w drogę powrotną. Przez pierwsze trzy godziny niemal nie spotkaliśmy ludzi, za to zyskaliśmy wiernego towarzysza w postaci lokalnego psa, który potraktował nas jak swoje stado. Senne przedpołudnie  na pustym wierzchołku Kamieńskiej Góry to kwintesencja wrażeń, jakich doznać można w słabo zaludnionych partiach Beskidu Niskiego. Znacząca odmianą było doświadczenie z widokowego grzbietu Przymiarek, który stał się w ostatnich latach modnym celem spacerów z uzdrowiska Iwonicza i Rymanowa. Wracaliśmy do cywilizacji. Jeszcze tylko przejście przez szerokie łąki, dawniej będące centrum Wólki. Przez minione 70 lat, po przymusowym wysiedleniu Łemków, była tu przejmująca pustka, w której za świadków historii stawały tylko zdziczałe czereśnie. Dziś  życie tu wraca, choć wielu ze spacerowiczów pewnie nie dostrzega dyskretnych śladów umarłej sadyby. Na koniec pozostał nam iwonicki zdrój tętniący życiem, początek powrotu do prozaicznej codzienności ścian wielkiego miasta i tłumów na ulicach. Za rok znów wrócimy w Beskid Niski, by zanurzyć się historii, melancholii i niepowtarzalnych barwach jesieni.