Razem z prawdziwie żywymi

Razem z prawdziwie żywymi

Być może nasza ludzka kultura wcale nie zaczyna się od wynalezienia pierwszych narzędzi albo od okiełznania ognia; może jej początkiem jest chwila, gdy człowiek – zamiast pozostawiać swych zmarłych na pastwę dzikich zwierząt i bujnych roślin – zaczął budować grobowce. Bo jeśli coś wyróżnia nas spośród świata zwierzęcego, to świadomość, że jesteśmy istotami przemijalnymi – ale również coś ważniejszego: intuicja, że śmierć nie jest końcem, lecz przejściem, że życie się tylko zmienia, że jest ono niezmożone, i że ostatecznie – jak pisał angielski poeta Dylana Thomas – to „śmierć utraci swoją władzę”.

 

Prowadzeni przez tą intuicję w wigilię Wszystkich Świętych zebraliśmy się na Mszy Świętej (nasi delegaci w tym samym czasie wyruszyli na groby zmarłych nauczycieli i uczniów Liceum): nie po to, by fetować śmierć, bo to przecież nie miałoby nijakiego sensu; dawaliśmy wyraz swej chrześcijańskiej nadziei, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero po śmierci i że ci prawdziwie żywi są realnie obecni wśród nas.