Nasza wojna

Nasza wojna

Na szczęście nie jesteśmy ofiarami ludobójstwa z przestrzelonymi potylicami, wydobywanymi z masowych grobów w Buczy. Na szczęście nie jesteśmy mieszkańcami miasta umarłych, Mariupola, cierpiącymi głód i przerażenie w bombardowanych ruinach Azowstalu. Na szczęście nie budzą nas przed świtem żałobne syreny alarmów przeciwlotniczych i nie musimy szukać schronów we Lwowie, w Kijowie, w  Chersoniu, w Tarnopolu i w Żytomierzu.

 Na szczęście nie jesteśmy żołnierzami z ramionami posiniaczonymi od Javelinów. Na szczęście nie spadły na nas rakiety na dworcu kolejowym w Kramatorsku. Na szczęście nie jesteśmy uchodźcami spędzającymi niekończące się godziny w pociągach w nieznane, przytulonymi do jednej walizki, w której musieliśmy zmieścić całe swoje dotychczasowe życie. Ale przecież całymi sobą czujemy, że bohaterska walka Ukrainy z barbarzyńską rosyjską inwazją jest też naszą wojną. Po pierwsze – z przyczyn najelementarniej ludzkich: gdy tak blisko, tuż za granicą Polski, wydarza się tak niewyobrażalne cierpienie, udziela się nam ono na prawach podstawowego odruchu współczucia.Po drugie – bo mamy świadomość, że walcząca Ukraina, te rubieże zachodniego świata, to dziś nowe antemurale, na którym toczy się bój w imię najważniejszych wartości kształtujących etos naszej europejskiej kultury: patriotyzmu, wolności, suwerenności, praw człowieka. Dlatego od samego początkutej wojny staramy się w niej walczyć – w jedyny dostępny nam sposób, czyli pomagając ludziom, którzy nie mają tyle szczęścia co my. Zaczęło się symbolicznie – już drugiego dnia po rosyjskim najeździe, od papierowych niebiesko-żółtych flag, spontanicznie stworzonych przez uczniów i rozwieszonych w całej szkole. Potem były już konkrety: kilogramy paczek zgromadzonych i zapakowanych z przeznaczeniem dla pijarskiej parafii w ukraińskim Złoczowie, gdzie działa punkt pomocy dla ludzi dotkniętych wojną; zbiórka materiałów dla zwierząt domowych, które cierpią nie mniej niż ich uciekający przed śmiercią właściciele; kiermasz i specjalny wieczór filmowy, w czasie których kwestowano dla Ukrainy; setki kanapek i wielkie worki artykułów pierwszej potrzeby dostarczone uchodźcom na krakowskim dworcu; solidarnościowe wsparcie dla rodzin goszczących Ukraińców. A przy tym wszystkim – oczywiście – nie ustajemy we wsparciu modlitewnym (choćby w Środę Popielcową, kiedy tradycyjna Msza Święta na początek Wielkiego Postu odprawiana była właśnie w intencji pokoju u naszych ukraińskich sióstr i braci)… Tak walczyliśmy, tak walczymy i tak walczyć będziemy, powtarzając pełne niezłomnej nadziei słowa wielkiego ukraińskiego pisarza, Jurija Andruchowycza: „Będzie wiosna. Będzie Ukraina”.