Święto Przechodzących

Święto Przechodzących

W wigilię uroczystości Wszystkich Świętych nic w pogodzie nie kojarzyło się z umieraniem. Niemal nieskazitelnie lazurowe niebo, ostre jesienne słońce, wcale wysoka (jak na tę porę roku) temperatura, a pod tym niebem i słońcem, dookoła – feeria ostatnich kolorowych liści, po części szeleszczących jeszcze na gałęziach, po części już pod butami. Ale przecież – na co w kazaniu podczas Mszy Świętej za zmarłych nauczycieli, uczniów, absolwentów i pracowników naszych Szkół zwrócił uwagę Dyrektor Gimnazjum i Liceum, ks. Edward Kryściak – patrząc na otaczającą nas przyrodę, nie sposób nie myśleć o odchodzeniu. Bo mimo całego tego żyjącego piękna wie się przecież, że to już, że jeszcze tylko chwila i wszystko pogrąży się w najgłębszym zimowym śnie.

 

A przecież właśnie ta dwuznaczność: bujność jesiennego świata zmierzającego do swego końca, najgłębiej być może wyraża paradoksalną symbolikę tych dwóch pierwszych dni listopada. Bo przecież wiemy, że zima nie jest końcem – niezmożone życie powróci na wiosnę jeszcze piękniejsze, jeszcze bujniejsze; z gnijących liści i traw wzniesie się posiew nowego życia. Podobnie rzecz ma się z Wszystkimi Świętymi i Dniem Zadusznym – to nie są święta śmierci i odchodzenia: gdyby poprzestać tylko na tym, mielibyśmy do czynienia z jakąś masochistyczną upiornością. To celebrowanie pamięci o misterium przechodzenia – z jesiennej radości życia przez zimowy smutek śmierci ku życiu jeszcze pełniejszemu, życiu niekończącej się wiosny.