"Jak powstał Wielki Kraków" - spacer SKTK

7 lutego w pogodne sobotnie przedpołudnie SKTK spotkało się przed Politechniką Krakowską, aby powędrować uliczkami Kleparza i dawnego przedmieścia noszącego niegdyś nazwę Warszawskie. Spacer ten był okazją do tego, aby niemal na każdym kroku stykać się ze zjawiskami i miejscami, które w codziennym pośpiechu mijamy niemal bez zastanowienia, gdyż już trwale wpisały się krajobraz naszego miasta. Tymczasem, gdy mogliśmy bliżej się im przyjrzeć, okazuje się, że to obszar zastanawiających kontrastów i zadziwiających czasem przemian dokonujących się w okresie ostatnich dwóch stuleci. W telegraficznym skrócie przybliżmy najciekawsze przykłady, jakie w ramach spaceru poznaliśmy. 

Pod bokiem kompleksu koszarowego arcyksięcia Rudolfa, zmodernizowanego dla potrzeb Politechniki dogorywa po cichu Pałacyk Tarnowskich, mający za sobą chwalebna przeszłość. Dziś to niestety wraz z parkiem Jalu Kurka wzorcowy przykład problemów dotykających obiekty z nie całkiem wyjaśnioną sytuacją własnościową. Nieopodal zamiast obiecywanego krakowianom tzw. Nowego Miasta, które miało być starannie zaprojektowaną i atrakcyjna przestrzenią publiczną, rozparł się wielki kloc szumnie zwanej Galerii Krakowskiej. W jego cieniu znalazł się nie tylko Pałac Wołodkiewiczów, lecz również dawna wizytówka wielkomiejskości Krakowa czyli zabytkowy, niemały przecież gmach Dworca Głównego. Zniknął zupełnie dawny bar „Smok” z niepowtarzalnym neonem i tylko kamienice po drugiej stronie Pawiej po staremu straszą odrapanymi tynkami, na których zachowały się jeszcze odpryski wojennej historii, ślady po niezbyt celnym bombardowaniu.
Plac Matejki część dawnego rynku miasta Kleparza, jest dziś jednym z reprezentacyjnych miejsc  Krakowa. Starannie odnowiony z dominantą w postaci pomnika grunwaldzkiego i prostym zniczem poświęconym pamięci Nieznanego Żołnierza. Okalające go budynki też w większości zyskały już druga młodość i tylko neobarokowy gmach dyrekcji kolei nie jest już manifestacją niegdysiejszego prestiżu i siły właściciela, lecz raczej świadczy o jego bezradności i utracie resztek znaczenia.
Ulica Długa to dziś aleja mody ślubnej, w poprzednich jednak wiekach zdążali tędy nie tylko kupcy ze Śląska, lecz również była ostatnią marszrutą skazańców traconych potem na podkleparskich błoniach. W połowie długości tej ulicy Plac Słowiański. Któż dziś pamięta, że jego nazwa ma średniowieczne korzenie związana z fundowanym tu klasztorem tzw. Benedyktynów Słowiańskich, mających z polecenia Jadwigi Andegawenki katolicyzować Ruś w obrządku wschodnim. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, za to po sąsiedzku przez wieki istniał zapomniany dziś kościół i szpital pw. Św. Walentego, ówcześnie patrona obłąkanych, dziś zakochanych (przypadek? Nie sądzę…). Szpital i kościół zniknęły, powstałą za to kapliczka maryjna i Dom Turecki zwieńczony jak chce legenda minaretem.
Nowy Kleparz -  jedno głównych targowisk miejskich. Zgiełk, hałas i rzeka ludzi przelewających się we wszystkich kierunkach. Tuż obok za murem potężny gmach o zewnętrznych cechach pałacu, kryjący w sobie od przeszło 100 lat, ufundowany przez Annę Heltzlową, dom spokojnej starości.
Naprzeciw niego ukryty w zieleni i pogrążony w fosie bastion „Kleparz” znakomity pomnik sztuki fortyfikacyjnej, który przetrwał, chyba tylko dzięki mikroklimatowi swych kazamat, w których zamiast amunicji składuje się do dziś importowane trunki. Nieco dalej jego „bliźniak” Luneta Warszawska, w jej przypadku piwnice skrywały niestety tragiczną historię co najmniej kilkuset polskich patriotów przetrzymywanych i katowanych tam przez Gestapo i UB.
Wreszcie cmentarz Rakowicki -  oaza spokoju i zadumy. Można tu spędzić długie godziny, podziwiając  walory sztuki sepulkralnej i wspominając historię spoczywających tu osoby. Pośród nich jest i cichy bohater naszych spacerów prezydent Juliusz Leo, którego pomnik nagrobny wyraźnie przypomina jego projekt Wielkiego Krakowa.

M.Pacyna