Wigilia trzech dni

Wigilia trzech dni

Dlaczego „wigilia trzech dni”, i to jeszcze w kontekście Wielkanocy?... Przecież wiadomo, że wigilia jest tylko jedna i że wypada ona przed Bożym Narodzeniem...
Bo wigilia oznacza oczekiwanie – oczekiwanie czujne i czuwające. W najstarszych zapisach Reguły Świętego Benedykta taką właśnie nazwą, „vigiliae”, określano czasem jutrznię, pierwszą poranną (choć dla niektórych naszych uczniów zapewne byłaby ona ostatnią nocną, skoro czas na nią przypadał  około trzeciej rano…) modlitwę liturgii godzin, odprawianą w oczekiwaniu na nowy dzień.


Dla katolików nadeszły oto trzy najważniejsze dni w roku – tylekroć ponawiane, a które Kościół celebrować będzie niezmiennie aż do końca świata: Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Wielka Sobota zakończona świtaniem Wielkiej Niedzieli. Czas największego oczekiwania, czas szczególnej czujności, czas ciągłego czuwania.
I tak właśnie zaczęliśmy już w środowe popołudnie, czyli w wigilię Triduum – od refleksji, która miała nas przygotować na oczekiwanie. O czym była? To w pewnym sensie (i z całym szacunkiem należnym wszystkim ją przygotowującym) nieważne – najważniejsze, że przypomniała nam właśnie to: że czas już zacząć czekać.