Naukowcy w Toruniu

Naukowcy w Toruniu

Już po raz czwarty wybitni uczniowie, czyli tacy ze średnią co najmniej 5,0 za ubiegły rok,   wyjechali pod opieką p. Marty Grębosz, p. Przemysława Rojka i o. Mateusza Pindelskiego SP na  jesienny obóz naukowy. Koszty wyjazdu pokrywa  Polska Kuria Prowincjalna Zakonu Pijarów. Tym razem obozowicze wyjechali do Torunia.

Otrzymaliśmy pierwsze (mocno zaskakujące) relacje. Codziennie nadchodzą nowe.

 

 

 

Przeczytaj też relację na blogu "Pijarnia".

 

Obóz naukowy w Toruniu: relacja z dnia piątego – strumień świadomości

w takim upale wrzesień wygląda bardziej jak sierpień a może nawet lipiec choć w ostatnich latach kanikuła to od łacińskiej nazwy syriusza świecącego najjaśniej na na letnim niebie w gwiazdzozbiorze wielkiego psa canis maior stąd canicula kanikuła przesuwa się na sierpień wtedy te wszystkie labirynty parawanów na plażach nadbałtyckich a wystarczy pójść wieczorem na plażę nie w środku dnia i już jest luz a bałtyk wcale nie zimniejszy niż za dnia wyraźnie cieplesjzy co oczywiste niż we wrześniu a już na pewno w grudniu i w takim upale otaczające toruń sosnowe lasy wyglądają bardzo sucho a pyliste drogi no to niemal się czuje na zębach piasek z tych dróg ale prawda jest taka że te dzisiejsze pociągi są super i choć żal nimi z torunia wyjeżdżać to przecież lepiej niż jakimś rzęchem śmierdzącym brudnym z toaletą bez wody z tym szczególnym zapachem krzyżówką potu perfum fungicydów z podkładów kolejowych bardzo kancerogennych czegoś żelazistego kurzu wszystko nawbijane przez lata bujania się po polskich drogach żelaznych w materiał siedzeń w firanki a koła stuk stuk a druty trakcji góra dół góra dół ten absurdalnie wielki dworzec gdzie dziś głównie biblioteka to nie żart na dworcu w niewielkim aleksandrowie kujawskim laksandrów w całej jaskrawości edwarda stachury biblioteka więc coraz dalej od torunia od ostanich na tym obozie dzisiejszych zajęć znów u chemików szkoda że nie było nic o fungicydach ale za to bardzo efektownie dłonie płonęły ale bez oparzeń no może trochę tak ostrzegawczo żeby jednak przedtem myć dokładnie bo woda izoluje płonęły też meble ale się nie spalały tak biblijnie trochę to zabrzmiało wszyscy niewyspani więc pewnie usną w tym pociągu uśpieni staccato to się chyba nazywa staccato kół na żelaznej naszej drodze i widokiem drutów trakcji ich dół góra dół góra od słupa do słupa słup ognia znów tak niechcący biblijnie ale wiadomo ta szkoła przybliża takie skojarzenia obrazowanie też był dzisiaj z balonu wypełnionego wodorem czyli taka jakby bomba wodorowa ale raczej paliwo rakietowe czyli coś w sumie dla fizyków a mieszkańcy torunia klaskali kiedy wczoraj cały obóz wieczorem tańczył belgijkę na toruńskim rynku byli tacy co się nawet przyłączyli niezbyt trzeźwi ale mili bo ich nasza radość rozbroiła smutno że trzeba wracać za oknem wiatraki zza parawanu chyba owocowych jakichś drzew ale w jakimś sensie można popatrzeć na to tak że jedziemy już trochę tak jakby na przyszłoroczny obóz tak bardzo byśmy chcieli tak powiedziała tak

-----------

Przypis:

[1] Strumień świadomości to technika narracyjna charakterystyczna dla literatury dojrzałego modernizmu i awangardy. Polega na takim zapisie, który ma oddawać nieuporządkowany tryb pracy naszego umysłu, prowadząc jednocześnie do uwolnienia tego, co Freud nazywał nieświadomością. W potocznym odbiorze „strumień świadomości” to mniej więcej tyle co bełkot, przy czytaniu którego człowiek się umęczy jak nieszczęście a nic z tego nie ma. Najsłynniejszy bodaj literacki „strumień świadomości” to ponadstustronicowy monolog Molly Bloom kończący Ulissesa Jamesa Joyce'a – uważny Czytelnik z pewnością odnajdzie w powyższym kronikarskim arcydziele pełne subtelnej urody nawiązania do tej najsłynniejszej powieści irlandzkiego pisarza.

 

 

Obóz naukowy w Toruniu: relacja z dnia czwartego – esemes [1]

HejDzisDzienHumanowBylismyNaWydzialeFilologicznymUMKNajpierwWykladOLiteraturzeIMalarstwieZWarsztatami

PotemDwaSzaloneZajeciaOPoezjiTekstowRockowychINaLodySuper

-----------

Przypis:

[1] Esemes (lub SMS) to skrót od angielskiego short message service, choć dziś już esemesy wcale nie muszą być short, coraz nowsze generacje smartfonów (oprócz tego, że służą do rzucania ptakami w świńskie twierdze, co niżej podpisany konstatuje z niejaką troską, skoro amerykańscy pracownicy misji kosmicznych byli w stanie przy użyciu komputerów o radykalnie niższych parametrach technicznych wysłać człowieka na Księżyc) pozwalają wysyłać esemesy o objętości zbliżonej do Krzyżaków (taka książka). Może więc warto – w duchu godnej naukowości obozu, dydaktycznej misji niniejszych relacji – przypomnieć, że w epoce komórkowego kamienia łupanego telefony mogły wysyłać wiadomości tekstowe o nieprzekraczalnej długości do stu sześćdziesięciu znaków. Z powodu tych technologicznych ograniczeń (jak i z uwagi na bardzo niekiedy wysokie rachunki za korzystanie z pierwszych komórek) esemesy pisano często tak, jak powyżej – w jednym ciągu znaków bez spacji, gdzie wielkie litery służyły oznaczaniu początku kolejnego słowa, no i oczywiście bez użycia wszystkich tych „ę” czy inne „ó”, które telefon liczył (jak w grze w Scrabble) za dwa lub trzy znaki zwykłe; zresztą, telefony z pełną obsługą polskiego alfabetu należały do rzadkości. Dodać należy, że dla spotęgowania efektu realizmu powyższy wpis został przez Korespondenta stworzony jako najprawdziwszy SMS, wysłany mailem, a następnie starą benedyktyńską metodą CtrlC+CtrlV przeniesiony do pliku tekstowego...

 

Obóz naukowy w Toruniu: relacja z dnia trzeciego: haikai na renga [1]

Toruń to słońce
które świeci od rana –
dziś znów nauka

Razem z porannym słońcem
obudził się Młyn Wiedzy

Wrzesień dziś piękny
ogrzewa mury Młyna.
Blask wiedzy wewnątrz

To jest centrum nauki
Super interaktywne

Dziś po południu
Toruń dalej jest piękny!
Wiedza bez końca

Dalszy ciąg zabaw chemią
wybuchy ale bez strat

-----------

Przypis:

[1] Haikai na renga to zabawa poetycka uprawiana przez poetów japońskich, jej rozkwit przypada na epokę Edo, czyli na XVII wiek. Forma haikai na renga polega na układaniu przez kilku piszących długiej pieśni złożonej ze ściśle określonych gatunkowo, dialogujących ze sobą, krótkich wierszy. Pierwsza strofa to zawsze klasyczne haiku, czyli trzy wersy (pięć, siedem i pięć sylab); ważne jest by znaleźć tu miejsce na jakiś konkret związany z naturą (najlepiej porą roku, dnia, czymś o pogodzie) i na coś, co po japońsku nazywa się keriji – jakiś nagły przeskok myśli (w tradycji pisania haiku w kulturze Zachodu przyjęło się, by to keriji podkreślać dodatkowo jakimś znakiem przestankowym). Po haiku kolejny poeta pisze waki, czyli ściśle związaną z haiku odpowiedź, dwa siedmiosylabowe wersy. Potem znów haiku, znów waki – i tak dalej, dopóki poetom nie skończy się wena i sake. Ponieważ obozowy korespondent (dialogujący sam ze sobą) z przyczyn daleko bardziej niż oczywistych nie miał do dyspozycji sake i ponieważ – jako że nie jest pratykującym poetą – z weną też było u niego tak sobie, więc Szanowny Czytelnik zechce wybaczyć umiarkowaną sensowność i mniej niż umiarkowaną urodę poetycką przedstawionego powyżej, nieobszernego haikai na renga. Korespondent skupił się na a.) zachowaniu formalnych rygorów zastosowanej formy, b.) reporterskiej skrupulatności

 

Obóz naukowy w Toruniu: relacja z dnia drugiego – donos [1]

Szanowna Dyrekcjo,
upszejmie donoszę, że ta bezwstydnie radosna młodzierz zakłucała dziś spokój całego naszego spokojnego miasta. Najpierw poszli do naszego pienknego ogrodu zoobotanicznego, gdzie najpierw menczyli przez godzinę jego (tego ogrodu) pracowniczke uczesniczonc w zajenciach o gatunkach inwazyjnych (wypadało by zapytać, czemu w takim temacie akurat w naszym mieście, czy to jakaś aluzja?), a potem drenczyli biedne zwieżenta. Tzn. zwieżęta wcale nie wyglądały na drenczone, ale prosze nie mydlić nam oczu, my wiemy, że to było drenczenie. Potem zaś z kolei drenczyli nastempnie biednego przewodnika, który oprowadzał ich w historycznym stroju po naszym pienknym mieście Toruniu i też niby dobże się bawił (ten pszewodnik), ale nam się oczu nie zamydli, my wiemy, że to tylko tak przez upszejmość i że oni drenczyli. A potem to już wogule skandal jest, bo oni spotkali się znowu z tymi chemikami, zakałą naszego historycznego grodu (tu powstaje pytanie oczywiste, tzn. że kto ich sponsoruje, tych chemików, i poza tym choć oni są zakałą, to jednak są z Torunia, więc ich bynajmniej nie pozwolimy drenczyć, a to też było drenczenie, i żadne chóralne śmiechy, co to ich było słychać z kamienicy, gdzie powstaje pytanie, co oni tam robili, a jakby co wybuchło, to co, kto by za to płacił, pytamy się, nas nie przekonają, że nie drenczyli, nawet proszę nie prubować nas mydlić, oczu nam mydlić) i niewiadomo co robili dobże że nic nie wybuchło. A poza tym oczywiście obżerali się tam gdzie wczoraj i tu pytania, kto za to zapłacił nie zadamy, bo jest oczywiste.
Proszę coś z tym zrobić, bo jak oni długo będą tu u nas siedzieć i drenczyć i co to w ogule ma znaczyć.
Z powarzaniem,
Rzyczliwi.

-----------------

Przypis:

[1] Donos to wyjątkowo obrzydliwa forma anonimowego powiadomienia jakichkolwiek władz o (prawdziwych lub domniemanych) wykroczeniach kogoś władzy tej podległego. Szczególnie uciążliwy w latach istnienia PRL-u, gdzie bardzo ważną funkcję w państwie spełniał aparat represji i gdzie donos bywał wykorzystywany jako łatwa i niestety na ogół skuteczna forma szkodzenia temu, komu donosiciel był po prostu niechętny. Ponieważ donosicielstwo spotykało się z surowym potępieniem dużej części społeczeństwa, często było parodiowane i wyszydzane – między innymi przez podkreślanie świadczącego o prymitywizmie donoszącego, niskiego poziomu ortograficznego i gramatycznego donosu.

 

Obóz naukowy w Toruniu: relacja z dnia pierwszego – depesza [1]

5 LIPCA 2016 ROKU STOP DOJECHALISMY DO TORUNIA STOP PO ZAKWATEROWANIU SIE W HOSTELU I PO OBIEDZIE STOP UDALISMY SIE WSPOLNIE Z GRUPA Z POZNANIA STOP NA ZAJECIA ZORGANIZOWANE PRZEZ CENTRUM CHEMII W MALEJ SKALI STOP GDZIE OKAZALO SIE ZE DO WIDOWISKOWYCH DOSWIADCZEN STOP WYSTARCZY TO CO KAZDY MOZE ZNALEZC W KUCHNI STOP CHOC OCZYWISCIE ZAWSZE PRZYDA SIE KTOS STOP KTO BEDZIE POTRAFIL TO ZABAWNIE I NA LUZIE POKAZAC STOP POTEM SIE WRESZCIE ROZPOGODZILO STOP WIEC PO KOLACJI MOGLISMY SPOKOJNIE ZOBACZYC TORUN STOP WYJATKOWO PIEKNY WIECZOREM STOP

Przypis:

[1] W prehistorycznych czasach, gdy nie było jeszcze maili, czatów, esemesów, portali społecznościowych, forów i snapów, a prywatne telefony stacjonarne posiadali nieliczni szczęśliwcy, depesza (zwana częściej telegramem) była jednym z szybszych sposobów komunikowania się za pośrednictwem poczty. Wiadomość była przekazywana drogą telegraficzną lub przez dalekopis w formie teleksu, wpisywana na wąski pasek papieru, a następnie naklejana na specjalny formularz i dostarczana adresatowi. Depeszy często używano celem poinformowania o ważnych wydarzeniach rodzinnych, traktując ją jako formę na swój szczególny sposób elegancką bądź oficjalną.