Wymiana polsko-niemiecka

Wymiana polsko-niemiecka

Kolejna wizyta (bardzo udana) naszych uczniów w Gilching (Bawaria) trwała od 19-26 kwietnia br.  Polska grupa liczyła 14 osób i była przyjmowana przez kolegów z zaprzyjaźnionej niemieckiej szkoły. Rewizyty oczekujemy z końcem czerwca.
Opiekunkami wymiany były panie: Agnieszka Kubiczek, Birgit Hoeschen i Alma Rzonca-Biel.

 

Poniżej publikujemy (bardzo literacką) relację jednej z uczestniczek wymiany.

 

 

SIEDEM DNI, SIEDEM NOCY

Jest czwartek. Zegar wskazuje jedną z godzin. Nie ważne którą. Liczba staje się mniej ważna w obliczu znaczenia. Znaczenia... Ta obecna chwila ma charakter pożegnania. Właściwie nie wiem dlaczego okazuje się one tak trudne. Chyba nie do końca jeszcze rozumiem... Dotąd życie biegło zupełnie normalnie, a sny z reguły nie mieszały się z rzeczywistością. Ale siedem dni temu nagle dostałam trzech wspaniałych braci i zupełnie nową rodzinę. W teorii wymiana polsko-niemiecka miała być zaledwie kolejną szkolną wycieczką. Dla mnie okazała się długo wyczekiwanym zjazdem z monotonnej autostrady codzienności... Pełną przygód podróżą przez lasy i pola malowniczej Bawarii. Wędrówką, która zupełnie zmieniła mój światopogląd, dodała nowych doświadczeń, sił i perspektyw. A przede wszystkim zapoczątkowała długotrwałą przyjaźń.
I teraz wiele mogłabym pisać... O ciepłych promieniach słońca prześwitujących przez kwitnące drzewa... O lśniącej tafli bawarskich jezior i wietrze smagającym włosy podczas wycieczki łodzią motorową... O ośnieżonych szczytach Alp wynurzających się prosto z morza zielonych pól... O tysiącach żartów, śmiechów i wspólnych zabaw... O adrenalinie, zwiedzaniu ciemnych jaskiń i tęczy pośród złotych kropel górskich potoków... O okręgu ludzi śpiewających razem na pomoście, wpatrzonych w zachodzące słońce... O nocach namalowanych tańcem i dniach naszkicowanych konturami Monachijskich katedr... O zupełnie nowych smakach i pieśniach odmiennej kultury... O codziennym pokonywaniu tras rowerowych i godzinach spędzonych po prostu na bieganiu za piłką... O spontanicznych kąpielach w czasie burzy i najdziwniejszych wygłupach na placu zabaw... O harmonii, pojedynczym ruchu smyczka w ogromnej sali koncertowej i czerwonych koszulkach drużyny FC Bayern...
O mnie...
O Adasiu...
O nas wszystkich...
Ale zwyczajne zdania nie oddadzą pełnego sensu ostatnich wydarzeń. I na tysiącu stron nie spisałabym tego wszystkiego co przeżyłam, tak jak malarz nie uchwyci na swym dziele wszystkich gwiazd.
Jest więc czwartek. Samolot powoli zanurza się w białych chmurach, przypominających ludzkie marzenia uciekające w stronę nieskończoności. Zbliżamy się do lądowania, a ja wracam do domu który kocham. Do mojej siostrzyczki, mamusi, tatusia, babci i dwóch wyjątkowo leniwych kotów. Ale wracam do domu równocześnie go opuszczając. Bo chociaż minęło zaledwie siedem dni, ja zdążyłam zakochać się w ludziach, którzy dali mi przeżyć ten sen. Sen, który sprawił, że obudziłam się do życia.

Zuzanna Cyunel (2f)