Wycieczki, czyli taki jakby drugi koniec wakacji...

Wycieczki, czyli taki jakby drugi koniec wakacji...

...choć oczywiście nie tak całkiem i do końca. Bo te dwa, trzy ostatnie dni na przełomie września i października (które nasza Szkoła tradycyjnie od wielu już lat dedykuje wycieczkom szkolnym) nie są bynajmniej czasem wolnym od szkoły jako takiej. Wręcz przeciwnie: można by powiedzieć, że w tym czasie to raczej Liceum opuszcza swoje mury i przenosi się w najróżniejsze, mniej lub bardziej (nie)oczywiste miejsca. Po co?

Chyba po to, żebyśmy mogli udowodnić (także, a może nawet przede wszystkim sobie samym), że bycie uczniem i nauczycielem to nie tylko zestaw typu temat-kartkówka-odpytanie-zeszyt-podręcznik-lekcja-zadanie, ale że można spędzać czas wspólnie w sposób poznawczo nie mniej pożywny, a przecież zdecydowanie bardziej sympatyczny.

Dlatego też poniosło nas a to do Wrocławia, a to w okolice Przemyśla, a to znów do Zakopanego i Szczawnicy, a to wreszcie całkiem blisko, pod Bochnię... Dla pierwszaków był to czas jeszcze bardziej intensywnego wzajemnego poznawania się, dla ich o rok starszych koleżanek i kolegów – ugruntowywanie już zawartych przyjaźni, dla rocznika maturalnego – być może nieco nostalgiczne, naznaczone nie tak odległą perspektywą opuszczenia Szkoły spotkanie w klasowym gronie. Dla wszystkich – możliwość zobaczenia czegoś nowego i ostatni już oddech przed jesienną i zimową naukową orką...