Beskid krzyżami znaczony - 31 wyjazd SKTK

Beskid krzyżami znaczony - 31 wyjazd SKTK

Tradycyjnie już, w październiku SKTK wybrało się w Beskid Niski, aby cieszyć się jesiennymi wrażeniami w tych niewysokich, lecz niezmiernie urokliwych górach. W tym roku nasza trasa pod hasłem "Beskid krzyżami znaczony" prowadziła w większości poza znakowanymi szlakami przez grzbiety i doliny Hańczowskich Gór Rusztowych i Pasma Magurskiego.

W stulecie wybuchu I wojny światowej niepodobna byłoby pominąć w naszej wędrówce milczących świadków tamtych zmagań, zagubione w lasach wojenne cmentarze projektu Dusana Jurkovicia. W sumie odwiedziliśmy 8 nekropolii kryjących szczątki żołnierzy obu wrażych armii, którzy jak głoszą inskrypcje zdobiące ich pomniki walczyli pierś w pierś, leżą teraz ramię w ramię, bo śmierć przerywa wszelki nakaz nienawiści. Tabliczki na prostych drewnianych krzyżach przypominają jednak, że mówienie o nich jako o Austriakach i Rosjanach to zbytnie uproszczenie. Wykrwawiało się tu co najmniej 10 narodów pośród nich również Polacy  warto o tym pamiętać i z należnym respektem traktować te monumenty. Sobota była mglista, na naszym nieformalnym cmentarnym szlaku nie spotkaliśmy żywego ducha, a przecież te góry niegdyś tętniły życiem. Do drugiej wojny światowej był to najgęściej zaludniony obszar II RP. Cóż więc się stało z tysiącami Łemków? W jakiej dziejowej szarudze zagubił się pasterski lud, który upodobał sobie ten piękny fragment karpackiego łuku.

Odpowiedź na to pytanie przyniosła niedziela, gdy dzięki pięknemu jesiennemu słońcu z dolin zaczęło unosić się zalegające tam morze mgieł, a widoki roztaczane z Wierchu nad Nowicą zdawały się potwierdzać, że dobrowolnie się takich okolic nie opuszcza. Smutna prawda o wydarzeniach z lat 1945-1947 gdy najpierw prośbą i groźbą, a potem już tylko na siłę wygnano mieszkańców tych ziem na "czużynię", to tylko ułamek tragedii milionów ludzi, którym tamta wojna zabrała ich małe ojczyzny. Szczęśliwie nie zaginęła pamięć o dawnej społeczności i nie zniszczały najpiękniejsze wytwory jej kultury - drewniane cerkwie, w których tak żarliwie przez wieki wznoszono ku niebu ektenie. Niestety w ogniu tamtej tragedii Preswiataja Bohorodyca nie objęła Łemkowyny welonem swej opieki. Długie lata tylko wiatr hulający po polach pomiędzy samotnymi kamiennymi krzyżami, wciąż wołał Hospody pomyłuj!

Tekst: Michał Pacyna